Rosyjski atak na Polskę za pomocą roju dronów również budzi zaniepokojenie w Bernie. Pokazuje on, jak bezbronna jest obecnie Szwajcaria wobec ataków powietrznych.
W nocy ze wtorku na środę 19 rosyjskich dronów wtargnęło w polską przestrzeń powietrzną. Niektóre z nich zostały zestrzelone. Nie odnotowano obrażeń wśród ludzi, ale co najmniej jeden dom został uszkodzony. Incydent ten jest postrzegany jako kolejna prowokacja ze strony Rosji. 😠
Premier Polski Donald Tusk aktywował artykuł 4 Traktatu Północnoatlantyckiego. Zgodnie z nim państwa członkowskie NATO konsultują się, gdy jedno z nich uważa, że jego terytorium, niepodległość polityczna lub bezpieczeństwo są zagrożone. Krótko mówiąc: Europa i jej sojusznicy są w stanie najwyższej gotowości. 🚨
Chociaż incydent z dronami miał miejsce ponad 1000 kilometrów od Szwajcarii, w Bernie również panuje niepokój. Źródło bliskie rządowi poinformowało, że Rada Federalna z pewnością omówi tę kwestię na swoim posiedzeniu w piątek. Chodzi o analizę, co to oznacza dla Szwajcarii. 🤔
Kluczową rolę w tej dyskusji odegra minister obrony Martin Pfister. Wnioski płynące z tego incydentu są dla jego resortu jasne i mogą wpłynąć na dalsze rozmowy dotyczące zakupu nowych myśliwców F-35. 🛩️
Współczesne myśliwce nie wykrywają dronów Spotykamy ministra Pfistera na obrzeżach sesji jesiennej parlamentu, w holu, gdzie czeka na wystąpienie przed Radą Narodową. Rozmowa szybko schodzi na temat rosyjskiego naruszenia przestrzeni powietrznej Polski. Na pytanie, czy szwajcarska armia byłaby w stanie zestrzelić rosyjskie obiekty latające, Pfister odpowiada: „Nie, tych dronów nie dałoby się zestrzelić”. 🚫
Nawet myśliwce FA-18, najpotężniejsze w arsenale szwajcarskich sił powietrznych, nie dałyby rady? Pfister odrzuca to pytanie: „FA-18 również nie byłby w stanie wykryć takich dronów, między innymi dlatego, że możliwości ich systemów radarowych są niewystarczające”. Podkreśla, jak ograniczona jest obecnie ochrona Szwajcarii przed atakami z powietrza: „W tej chwili obrona przed takimi dronami byłaby możliwa tylko w bardzo mało prawdopodobnym przypadku, gdyby w trakcie ćwiczeń wojskowych działa przeciwlotnicze znajdowałyby się w gotowości i we właściwym miejscu”. 😕
Chodzi o działa przeciwlotnicze „M Flab” – 35-milimetrowe armaty przeciwlotnicze, używane m.in. podczas Światowego Forum Ekonomicznego w Davos. Wprowadzono je w 1960 roku, ale od tego czasu były „stale ulepszane”, np. przez dodanie radarów i komputerów sterujących ogniem – jak czytamy w dokumencie resortu obrony (VBS) ze stycznia. „Dziś armata jest zdolna do działania w każdych warunkach pogodowych”. To już coś. Jednak jej zasięg jest ograniczony: „Jej siła tkwi w bliskim zasięgu – kilka kilometrów wystarcza, by skutecznie chronić ważne obiekty”. 💪
To jednak za mało, by odeprzeć rój wrogich dronów. Dla ministra Pfistera lekcja płynąca z najnowszej rosyjskiej prowokacji jest oczywista. Utwierdza go to w strategii rządu: „F-35 mógłby odeprzeć takie ataki dronów, dlatego jest dla nas tak ważny”. Pierwsze z tych myśliwców mają zostać dostarczone zgodnie z planem w połowie 2027 roku. 🛫
Nie jest jednak pewne, czy szwajcarskie siły powietrzne otrzymają zamówionych 36 maszyn. Stała cena 6 miliardów franków za 36 sztuk, ogłoszona przez ówczesną minister obrony Violę Amherd, już nie obowiązuje – myśliwce będą znacznie droższe. Szwajcarska polityka wciąż debatuje, czy zwiększyć budżet, czy armia otrzyma mniej F-35. 🤷♂️
Systemy Patriot – Ukraina ma pierwszeństwo Oprócz F-35, systemy Patriot z USA mają wzmocnić obecnie dziurawą obronę przeciwlotniczą. Szwajcaria zamówiła w 2022 roku pięć takich systemów do obrony przeciwlotniczej większego zasięgu. Ich dostawa planowana jest na lata 2026–2028. Jednak proces ten się opóźnia. USA poinformowały resort obrony, że priorytet w dostawach nowych systemów ma Ukraina. Szwajcaria musi poczekać. ⏳
Na pytanie, jak bardzo to opóźnienie osłabia zdolność Szwajcarii do obrony przed wrogimi dronami, resort obrony nie ujawnia szczegółów. Wskazuje, że priorytet dla Ukrainy jest zgodny ze standardowymi umowami sprzedaży wojskowej (Foreign Military Sales). „Nie jest jeszcze jasne, ile systemów i czy dostawa pocisków kierowanych również będzie opóźniona” – podaje VBS. „Na chwilę obecną nie można jeszcze powiedzieć nic konkretnego o dokładnym harmonogramie ani potencjalnych dalszych skutkach dla Szwajcarii”. Sprawa jest w toku. 🕵️♂️

Kolller1
Sekret, który wszyscy znają, to że szwajcarska armia w obecnej formie jest totalnie bez sensu.
Szwajcaria ma to szczęście, że otaczają ją kraje, z którymi żyjemy w zgodzie – więc żaden podstępny atak w stylu partyzanckim nie jest realistyczny, bo wrogie siły musiałyby najpierw przejść przez naszych sąsiadów. A że nie jesteśmy w NATO, to nie mamy dostępu do żadnych tajnych info, które mogłyby pomóc w obronie, tak jak np. w przypadku Polski.
Cała doktryna szwajcarskiej armii to w zasadzie kalka z czasów II wojny światowej: skupiamy się na obronie, żeby odstraszyć sąsiednie mocarstwa. Tyle że tych mocarstw już nie ma, więc ta doktryna jest przestarzała i zbędna. Trzyma się tylko dlatego, że w Szwajcarii zmiany wymagają masy politycznego wysiłku, a my ogólnie nie lubimy nowości.
Były jakieś nieśmiałe próby modernizacji, typu wspólne manewry z innymi krajami, ale problem w tym, że nasza armia to zaprojektowany relikt przeszłości.
Nowa armia powinna stawiać na tanią obronę, czerpiąc lekcje z wojny na Ukrainie: powinniśmy wspierać lokalnych producentów dronów, zagłuszarek i innego sprzętu wojskowego. Cały pomysł posiadania sił powietrznych to strata kasy – jeśli Niemcy (haha) zaatakowaliby nas dzisiaj, zmietliby naszą flotę powietrzną w kilka dni, tak jak Luftwaffe zrobiłaby to w czasie II wojny. Chodzi o to, żeby bronić się na ziemi i narzędziami przeciwlotniczymi, które sprawią, że atak z powietrza będzie dla wroga zbyt kosztowny. W tym kontekście samoloty są bezużyteczne. Kluczowe są drony i nowe systemy przeciwlotnicze. A my nie mamy ani jednego, ani drugiego, za to kupujemy F-35 od Amerykanów, lol.
Wosjkowy
Jaki jest sens? Nikt nie ma jeszcze technologii, żeby niszczyć tanie drony na dużą skalę – to wciąż w fazie badań. Ważne cele są dość łatwe do obrony przy użyciu niedrogich działek przeciwlotniczych. Dlatego Rosja wydaje miliony na rakiety, żeby rozwalać chronione cele wojskowe czy instytucjonalne, a jednocześnie wysyła tysiące dronów za 10 dolarów, żeby atakować bezbronne domy cywilów. Drony są bezużyteczne przeciwko chronionym celom. Poza wsparciem na linii frontu, gdzie są zabójcze, w głębszych bombardowaniach to głównie broń terrorystyczna do straszenia cywilów, a nie coś, co realnie pomaga wygrać konflikt. O ile, oczywiście, cenne cele mają jakąś podstawową obronę (w Ukrainie mają, w Rosji najwyraźniej nie za bardzo).