Szukam rady w sprawie długu.
Jakieś trzy lata temu byłem w związku z samotną matką ze Szwajcarii. Zanim się poznaliśmy, nazbierała długów przez słabo płatną robotę i trudności z wychowywaniem córki w pojedynkę. Pomogłem jej to spłacić, z jasnym porozumieniem, że mi odda. Niestety, nie podpisaliśmy żadnej formalnej umowy – choć mam szkic umowy na część tej kwoty.
Dałem jej mnóstwo czasu na zwrot, nawet proponowałem raty, ale do dziś nie dostałem ani grosza. Kwota jest spora i przekracza limit na uproszczone postępowanie sądowe. Ciągle obiecuje, że zacznie płacić „w przyszłym miesiącu” albo podaje inną datę, ale zawsze wyskakuje nowa wymówka. Mam już dość tych odwlekań.
Moje pytania:
Czy takie powtarzające się obietnice spłaty bez żadnego działania to oszustwo?
Czy warto ją zgłosić, czy wyjdę na naiwniaka?
Niektóre pożyczki mają już ponad trzy lata – jak to wpływa na moje szanse prawnie?
Czy ktoś tu miał podobną sytuację i ile kosztowało dochodzenie sprawy w sądzie?
Dodatkowy haczyk: Wydaje mi się, że jej pensja nadal jest zajmowana przez biuro windykacyjne, więc realnie szanse na odzyskanie kasy są marne.
Patrząc wstecz, żałuję swojej naiwności, zaufania i tego, że dałem jej tyle czasu na ogarnięcie sprawy.
Dzięki z góry za opinie.

Eryk
Twój ustny kontrakt jak najbardziej ma moc prawną. Problem w tym, że trudno to udowodnić, bo ona pewnie w sądzie powie coś zupełnie przeciwnego.
Możesz próbować, ale bez niczego na piśmie, to będzie cię kosztować sporo, żeby w ogóle zostać wpisanym na listę wierzycieli w windykacji. A potem zostaje tylko nadzieja, że kiedyś spłaci wszystkie długi – co jest raczej mało prawdopodobne.
Obawiam się, że to może być dla ciebie kosztowna lekcja. Chyba najlepiej odpuścić, żeby nie tracić więcej. Ale może ktoś miał podobną sytuację i podpowie, jak skłonić ją do podpisania czegoś na piśmie.
Marri
Dzięki za podzielenie się historią. Rozumiem, dlaczego chciałeś pomóc, i jestem pewien, że twoja „darowizna” coś dała. Ale skoro wiesz, że część jej pensji jest już zajmowana przez wierzycieli, to moim zdaniem najlepszym wyjściem jest zdobycie od niej weksla albo pisemnego zobowiązania (tzw. IOU, czyli coś jak „uznanie długu”), które da ci prawo do odzyskania kasy, jak już będzie miała z czego płacić w przyszłości. Problem w tym, że pewnie inni już mają takie weksle, więc musiałbyś ustawić się w kolejce i czekać na swoją kolej. To gorzkie, zwłaszcza jeśli liczysz na zwrot tej kasy, ale czasem lepiej odpuścić, wybaczyć i iść dalej, zamiast gonić za pieniędzmi, których pewnie przez lata nie zobaczysz. Jeśli chcesz uchronić innych przed podobną sytuacją, możesz zgłosić ją do biura windykacyjnego – przynajmniej zostanie to odnotowane. Prywatne osoby raczej nie sprawdzą jej historii kredytowej, ale przyszli wierzyciele, jak banki czy wynajmujący mieszkania, już mogą. To utrudni jej branie kredytów, kart kredytowych czy podpisanie nowej umowy najmu. W skrócie: możesz to zrobić z przekory, żeby trochę uprzykrzyć jej (i jej dziecku) życie, jeśli to twój cel. Ale szczerze, to wygląda na sytuację, w której nikt nie wygrywa. Rozumiem, dlaczego chciałeś pomóc, i nie mam pojęcia, co mogłeś zrobić inaczej, poza zignorowaniem sprawy i odejściem.
Krysstek
Biorąc pod uwagę, że ona już ma problemy z długami, raczej nie zobaczysz swoich pieniędzy… i czy naprawdę chcesz jeszcze bardziej komplikować życie komuś, kto ma dziecko, długi, a do tego to osoba, z którą byłeś w związku i – zakładam – kiedyś ją kochałeś?
Szczerze, potraktuj to jak darowiznę. Moim zdaniem najlepsza rada to pogodzić się z tym i wyciągnąć lekcję. Chyba że ta kwota jest dla ciebie kluczowa, wtedy może warto to zgłosić.
Teesy
Wygląda na to, że ona po prostu nie ma kasy, żeby ci oddać, chyba że wpakuje się w jeszcze większe długi… Jest samotną matką, która z trudem wychowuje córkę – czego ty od niej oczekujesz? Będzie walczyć do końca, i ja ją rozumiem. Jasne, w normalnej sytuacji, gdyby miała kasę, to oczywiste, że powinieneś odzyskać pieniądze. Ale pożyczając jej, podjąłeś też spore ryzyko, w tym dokładnie takie, że nie odda. Moja rada: odpuść i potraktuj to jak gest dobrej woli, za który powinna być ci wdzięczna. Ale, na litość boską, nie idź do sądu. Twoje zdrowie psychiczne, jej i jej dziecka jest dużo ważniejsze. (Zakładam, że kwota, którą pożyczyłeś, nie rujnuje ci życia).