Wspólna pralnia to upokarzające życie poniżej ludzkiej godności.
To po prostu wyrzucenie z siebie frustracji… Nie mogę uwierzyć, że w Szwajcarii ludzie dzielą pralnie. Płacę 2-3 razy więcej za czynsz niż gdziekolwiek indziej na świecie, a muszę dzielić cholerną pralnię. Żadne z mieszkań, które oglądałem w okolicach Zurychu, nawet te do 3000 CHF miesięcznie, nie miały własnej pralni. Czuję się jak dziecko mieszkające z 15 rodzeństwem, które kłóci się o jedną łazienkę. Wiem, że dla niektórych rozwiązaniem jest korzystanie z harmonogramu, ale nikt w moim bloku nie chce się na to zgodzić, a szczerze mówiąc, harmonogram wydaje mi się jeszcze bardziej żałosny.
Uważam za śmieszne, że Szwajcaria zdobywa nagrody za innowacje i technologię, podczas gdy dorośli ludzie z rodzinami i dobrze płatnymi pracami dzielą pralnię. Mieszkałem w krajach rozwijających się, gdzie w mieszkaniu była własna pralka i suszarka. Mieszkałem też w Austrii, Niemczech i wielu innych europejskich miastach, gdzie wszystkie mieszkania miały własne pralki i suszarki i były śmiesznie tanie (chociaż wiem, że nie zawsze tak jest w Niemczech/Austrii).
Oto tłumaczenie twojej wypowiedzi na polski, zachowując jej ton i emocje:
„To jest szwajcarska filozofia. Płacisz trzy razy więcej za wszystko, aby otrzymać połowę jakości.
Brak pralki, brak suszarki, brak klimatyzacji, często stare domy z niskimi sufitami i brakiem gniazd Ethernet w pokojach, oczywiście brak inteligentnego domu, ALE 3500/2500 CHF czynszu za kiepskie 3/2 pokojowe mieszkanie daleko od centrum miasta.
Szwajcaria wymyśliła wiele rzeczy, takich jak dobry transport publiczny, brak śmieci w naturze, szybki internet, przyzwoita infrastruktura publiczna itp. Jestem pewien, że gdyby ludzie bardziej się postarali, Szwajcaria również wymyśliłaby nowoczesne mieszkania w przystępnych cenach. Spójrz na Wiedeń, tak wiele niedrogich mieszkań pomimo dużego popytu, tylko dlatego, że są własnością miasta i działają jako organizacja non-profit.
Ale Szwajcarzy będą bronić „wolnego rynku” i turbokapitalizmu jak świętego Graala, jakby urodzili się w USA. JEDNAK nakładają podatki importowe na prawie wszystko, ponieważ większość sektorów gospodarki nie przetrwałaby ani jednego dnia na prawdziwym wolnym rynku, gdzie musieliby konkurować z resztą świata
Absolutnie, to jedna z najbardziej zacofanych rzeczy w Szwajcarii. Jeśli chcesz mieć własną pralkę w domu, a twoje mieszkanie nie jest zbyt przestronne – co dotyczy większości ludzi – nie ma miejsca w maleńkiej łazience, nie wspominając o instalacji wodno-kanalizacyjnej. Jest to szczególnie trudne dla rodzin z dziećmi. Życie jest już wystarczająco ciężkie, a pranie staje się dodatkowym obciążeniem. Nawet w moim rodzinnym kraju, który jest dziesięć razy mniej zamożny niż Szwajcaria, każdy ma pralkę w domu. Przy remontach domów, w razie potrzeby, można stworzyć miejsce na pralkę. I nie chodzi tylko o komunikację czy relacje między sąsiadami; przede wszystkim jest to kwestia higieny i swobody robienia prania, kiedy tego potrzebujesz, bez konieczności czekania na wyznaczony dzień prania w nagłych przypadkach. To bardzo ważne powody.
To naprawdę pokazuje, jak bardzo wszyscy tutaj są rozpieszczeni. Zamiast cieszyć się, że możesz regularnie prać swoje ubrania, musisz narzekać, że to TAKA niedogodność. Dla mnie to ma sens z wielu powodów:
Zapobiega hałasowi, ponieważ pralnie znajdują się w piwnicy.
Jest bezpieczniej w przypadku pożaru suszarki.
Zapobiega marnowaniu wody ze względu na ograniczoną dostępność.
W dzisiejszych czasach jest to jeszcze wygodniejsze, ponieważ wiele osób może pracować 1-2 dni w domu.
Naprawdę nienawidzę, jak bardzo rozpieszczone jest dzisiejsze społeczeństwo. Po prostu ciesz się, że nie musisz prać ubrań ręcznie, co niektórzy ludzie wciąż muszą robić!
Wygląda na to, że jestem jedną z nielicznych osób, którym to nie przeszkadza.
Mieszkam sam w dość małym mieszkaniu. Byłoby to dość marnotrawne, gdybym miał własną maszynę do czegoś, czego używam może raz w tygodniu, biorąc pod uwagę cenę i rozmiar tych urządzeń. Cieszę się też, że nie marnuje to mojej ograniczonej przestrzeni.
Nie obrzydza mnie to. Moi sąsiedzi utrzymują względną czystość, a nawet czyszczą filtr suszarki.
Nie mamy też harmonogramu, więc gdy nikt nie używa, jest wolne. Nikomu nie przeszkadzają niedziele i tym podobne. Super nieskomplikowane.
Żyję w nieludzkich warunkach? Naprawdę??
Nie miałbym nic przeciwko własnej maszynie, gdybym miał na nią miejsce, ale byłoby to dość nisko na mojej liście priorytetów.
Osobiście mi to nie przeszkadza. Mam jednak szczęście, mieszkam w domu z zaledwie 4 mieszkaniami, nie mamy nawet planu, ponieważ tak naprawdę go nie potrzebujemy.
Ale co mnie naprawdę wkurza, to coś innego. Czasem, gdy schodzę, żeby zrobić pranie, powiedzmy o 13:00, widzę, że pralka pracuje, więc wrócę później. Kilka godzin później wracam o 17:00, a pralka jest nadal pełna prania zrobionego o 13:00. Nie rozumiem ludzi, którzy zostawiają pranie na wiele godzin.
Wspólna pralnia to upokarzające życie poniżej ludzkiej godności. I muszę dodać, bo właśnie WSPINAŁEM SIĘ CZTERY PIĘTRA SCHODÓW, ZNOWU, po rozwieszeniu ostatniej sterty prania, i powiem ci, zaraz wybuchnę.
To po prostu wyrzucenie z siebie frustracji… Nie mogę uwierzyć, że w Szwajcarii ludzie dzielą pralnie. Płacę 2-3 razy więcej za czynsz niż gdziekolwiek indziej na świecie, a muszę dzielić cholerną pralnię. Żadne z mieszkań, które oglądałem w okolicach Zurychu, nawet te do 3000 CHF miesięcznie, nie miały własnej pralni. Czuję się jak dziecko mieszkające z 15 rodzeństwem, które kłóci się o jedną łazienkę. Wiem, że dla niektórych rozwiązaniem jest korzystanie z harmonogramu, ale nikt w moim bloku nie chce się na to zgodzić, a szczerze mówiąc, harmonogram wydaje mi się jeszcze bardziej żałosny.
Uważam za śmieszne, że Szwajcaria zdobywa nagrody za innowacje i technologię, podczas gdy dorośli ludzie z rodzinami i dobrze płatnymi pracami dzielą pralnię. Mieszkałem w krajach rozwijających się, gdzie w mieszkaniu była własna pralka i suszarka. Mieszkałem też w Austrii, Niemczech i wielu innych europejskich miastach, gdzie wszystkie mieszkania miały własne pralki i suszarki i były śmiesznie tanie (chociaż wiem, że nie zawsze tak jest w Niemczech/Austrii).
Wiem, że zostanę obwiniony za zrobienie czegoś źle i że to wszystko moja wina, bo to jest szwajcarski Reddit, ale do cholery, to jest wkurzające. I muszę dodać!
Pięć osób w naszym gospodarstwie domowym, a dostajemy jeden dzień w tygodniu na pranie. JEDEN. Czy wiesz, jaki bałagan robią dzieci? Kiedy w końcu nadchodzi mój dzień prania, sterta jest tak ogromna, że dusi. Dosłownie dostaję depresji na samą myśl o praniu. Dodaj do tego te niekończące się wycieczki w górę i w dół schodów, liczenie minut, bieganie tam i z powrotem i tracenie całego dnia tylko po to, żeby się z tym uporać. A jeśli przegapię swój dzień? Stos podwaja się. W tej małej klitce nawet nie ma wystarczająco dużo miejsca, żeby wszystko rozwiesić, i nie ma suszarki. Nie, nie mieszkamy w żadnym uroczym „starym” budynku. Mamy po prostu śmieciowe udogodnienia.
A najlepsze jest to, że nikt nie ma w dupie to, co mówię. Ja jestem tym, który zawsze sprząta ten pokój. Jestem super bünzli, tak, i zawsze pukam do drzwi ludzi, żeby uprzejmie przypomnieć im o naszych zasadach. Mamy wpisywać swoje nazwiska w harmonogramie, więc planuję z wyprzedzeniem, wpisuję swoje na cały miesiąc. Zawsze biorę poniedziałek, ale z powodu operacji zamieniłam się na niedzielę na dwa tygodnie, żeby mój partner mógł to zrobić, i nie było nazwiska. Schodzę na dół o 9 rano, gotowa do działania, i zgadnij co? Ktoś już używa pralki. Moje nazwisko jest w cholernym harmonogramie. Czy moi sąsiedzi są analfabetami?
I nawet nie zaczynajmy o wszystkich tych razach, kiedy schodzę w poniedziałkowy poranek, a pokój jest nadal pełen cudzych śmieci.
Mam dość. Jestem bardziej niż skończona. Robienie tego wszystkiego z noworodkiem, sama, w górę i w dół tych głupich schodów, tylko po to, żeby zastać pokój zajęty albo mój dzień ukradziony? Za NIC? Nie mogę tego dłużej znieść. W 1000% się z tobą zgadzam.
Jako Szwajcar, całkowicie się zgadzam. Nigdy nie zdawałem sobie sprawy, jak to jest okropne, dopóki nie wyprowadziłem się w wieku 18 lat i nie musiałem radzić sobie z trudnymi sąsiadami. Od tamtej pory nie miałem szczęścia w znajdowaniu sąsiadów, którzy trzymają się planu. Ale myślałem, że w drogich miejscach powinno być wystarczająco dużo miejsca, żeby zainstalować to samemu (chyba że właściciel się nie zgadza, oczywiście), przynajmniej w łazience lub kuchni?
Mam dwójkę dzieci. Pierwszą rzeczą, którą kupiłam, gdy wprowadzałam się do nowego mieszkania, była pralka i suszarka. Kosztowały mnie 2500.-, ale były najlepszą inwestycją.
To samo. Nie mam dzieci ani zwierząt, ale i tak mam własną pralkę i suszarkę, bo mam już dość sąsiadów zabierających mi ubrania lub niemogących prać, kiedy mam na to czas 🙂 najlepsza decyzja w życiu! Poza tym pralnia w bloku jest teraz zepsuta, ale zgadnijcie, kto jeszcze potrafi prać? 😝